Lechia Gdańsk nie wykupi Gino Ronald van Kessel po zakończeniu jego rocznej pożyczki, co oznacza, że Slavia Praha nie zarobi na tej transakcji — a może nawet straci. Piłkarz z Curaçao, urodzony w Alkmaarze, po sezonie 2024/2025 wróci do czeskiego klubu, gdzie jego umowa jeszcze trwa, a bez wykupu przez Lechię, cała operacja zostaje dla Slavii finansową porażką. To nie pierwszy raz, że van Kessel zostaje wypożyczony bez skutecznej transakcji — i to nie pierwszy raz, że jego kariera staje się kulisą niespłnionych oczekiwań.

Od Oxfordu do Gdańska — droga bez celu

W maju 2023 roku van Kessel opuścił Slavię na roczne wypożyczenie do Oxford United, trzecioligowego angielskiego klubu. Umowa zawierała opcję wykupu za 23,5 miliona koron (ok. 770 tys. euro), ale piłkarz nie wykazał się wystarczającą skutecznością. W 14 meczach strzelił tylko dwa gole — nie wystarczyło, by zainteresować angielską strukturą. W lipcu 2024 roku, po zakończeniu kontraktu z Oxfordem, został przekazany na kolejną pożyczkę — tym razem do Lechii Gdańsk. W Polsce nadal nie znalazł formy. W 17 meczach ligowych strzelił jeden gol i nie zasługuje na stałą pozycję w składzie. To nie był transfer, który miał zrewolucjonizować atak Lechii. To był ostatni szansą dla van Kessela — i on ją przepuścił.

Slavia nie zarabia, a traci czas

Slavia Praha zainwestowała w van Kessela w 2021 roku, kupując go od belgijskiego KV Kortrijk za około 1,2 miliona euro. W ciągu trzech sezonów w Pradze strzelił 11 goli w 46 meczach — przeciętny wynik, ale nie wystarczający, by stać się kluczowym zawodnikiem. Gdy w 2023 roku oddał go na wypożyczenie, klub liczył na zysk — zarówno finansowy, jak i sportowy. Zamiast tego: dwa wypożyczenia, zero wykupów, brak rozwoju. Teraz, gdy van Kessel wróci do Pragi, Slavia musi zdecydować: czy dać mu szansę w pierwszym zespole, czy sprzedać za pół ceny, by nie stracić więcej. W obecnej sytuacji, nawet jeśli znajdzie nowego klubu, prawdopodobnie za 300–400 tys. euro — czyli ponad połowę tego, co zapłaciła. To nie transfer. To utrata.

Reprezentacja Curaçao — ostatni bastion

Warto zauważyć, że van Kessel, mimo że urodził się w Holandii i ma holenderskie korzenie, reprezentuje Curaçao od marca 2017 roku. Wtedy zadebiutował w dwóch meczach towarzyskich, a od tamtej pory wystąpił w 11 meczach kadry. To jego prawdziwy świat — nie angielska trzecia liga, nie polska ekstraklasa, nie czeska liga. To Curaçao, gdzie jest jednym z najbardziej znanych piłkarzy. Tam nie ma presji, nie ma oczekiwań, nie ma mediów, które go rozpruwają. Tam może być po prostu Gino — nie „niewykorzystany transfer”, nie „klasyczny porażka”, nie „piłkarz, którego nikt nie chce”. Tam ma znaczenie. I to może być jego prawdziwy dom.

Co dalej? Węgier z Lechii — i nikt nie wie, dlaczego

Według najnowszych informacji, van Kessel został już zarejestrowany jako zawodnik Gyirmót FC — węgierskiego klubu z miasta Győr, który gra w drugiej lidze. Jak się to stało? Po zakończeniu umowy z Lechią, a zanim wrócił do Slavii, piłkarz podpisał kontrakt z Węgrami — bez publicznej deklaracji, bez fanfar. To typowe dla jego kariery: nikt nie wie, co się dzieje, dopóki nie pojawia się w nowym klubie. Węgierski klub zapłacił za jego transfer z Pragi tylko symboliczną kwotę — być może 50 tys. euro — i liczy na jego doświadczenie. Ale czy van Kessel jeszcze ma coś do zaoferowania? W 32 lata, po trzech latach bez stałej gry, po dwóch wypożyczeniach bez sukcesu, po jednym meczu w ekstraklasie — nie jest to łatwe pytanie.

Przypadek van Kessela — symbol niepowodzenia w transferach

To nie jest tylko historia jednego piłkarza. To historia całej nowoczesnej piłkarskiej gospodarki. Kluby kupują młodych zawodników, wypożyczają ich, licząc na wzrost wartości. Gdy nie działa — przepisują kontrakty, przekazują dalej, aż nikt nie chce. Van Kessel był jednym z tych, którzy powinni być „następcą” — ale nie rozwinął się. Nie został mistrzem. Nie został gwiazdą. Nie został nawet regularnym zawodnikiem. A teraz, gdy jego wartość spadła o 70%, Slavia musi decydować: czy go wygnać, czy spróbować go odratować. W obu przypadkach — to strata.

Co z Lechią? Dlaczego nie wykupili?

Lechia Gdańsk miała okazję. W lipcu 2024 roku, gdy van Kessel przybył na wypożyczenie, klub był w kryzysie ofensywnym. Trzy napastnicy — każdy z problemami. Ale van Kessel nie odpowiadał. Nie strzelał. Nie prowadził gry. Nie wywoływał strachu. Trenerzy nie mogli go włączyć do schematu. W końcu zdecydowano: lepiej wydać pieniądze na nowego napastnika, niż wykupować nieudany transfer. To była racjonalna decyzja. Ale też pokazuje, jak bardzo piłkarski rynek stał się kalkulacją — a nie wizją.